Artur Jan Szczęsny „Przygoda wróbelka na rynku”
W naszym mieście na rynku gołębie mieszkają.
Jest ich sześćdziesiąt siedem, a czasami więcej.
Lubią je karmić dzieci – smakołyk rzucają,
A ptaszki mogą nawet usiąść im na ręce.
Bywają tutaj pliszki i dzwońce żółtawe
Kawki, gawrony, szpaki i inne ptaszęta.
Czasem przychodzi kocur, spogląda ciekawie,
Lecz zwykle jest ostrożny – on dobrze pamięta
Jak będąc małym kotkiem uciekał przed sroką,
Która mu piękny ogon mocno podziobała...
I chociaż zjadłby ptaszka, spogląda wysoko,
Czy nie spotka go jakaś niespodzianka mała.
Dziś na rynek przyleciał niewielki wróbelek
I śmiało wciska się między większe ptaki,
Bo też chciałby coś skubnąć, choćby i niewiele,
Tak rzadko wróbel w mieście trafia na przysmaki...
Dostrzegł kawałek chleba między gołębiami
I chociaż one szybko dziobami celują,
Wróbel jest szybszy – dwa ruchy skrzydłami,
Chwycił chleb i odleciał na ławce lądując.
Stamtąd dumnie popatrzył na gołębie z góry,
Ale przecież nie dojrzał, że kot pręgowany
Skoczył ku niemu i ostre wysunął pazury...
Nie wiedział także, że ma swoje plany
Krogulec, który z ratuszowej wieży
Czujnie oglądał, co dzieje się wokół.
To ptak nieduży, lecz gdy mu zależy,
Może być groźny i szybki jak sokół.
Ma mocny dziób, szpony ostre i duży apetyt...
Wypatrzył wróbla na ławce i runął
Jak błyskawica – w dół. Ale, niestety...
Zderzył się z kotem! A wróbel odfrunął!
Na widok dwóch drapieżców kawki się rzuciły,
Bo kiedy jest ich dużo, są silne i śmiałe.
Kot z krogulcem zwiewają, ile tylko siły,
a stado głośno skrzecząc goni je kawałek.
Tymczasem sprytny wróbel znów na ławkę wskoczył
I zaćwierkał radośnie po zdarzeniu tym,
Wokół wieży ratusza półkole zatoczył
I poleciał do gniazda, a chleb razem z nim!
CZYTAJ WIĘCEJ...