A gdyby tak uciec? Nie w Bieszczady, bo turystów tam coraz więcej, a z Podlasia daleko, ale gdyby tak na Suwalszczyznę, nad Czarną Hańczę? Na wieś, blisko natury i drugiego człowieka – nie tego ze wzrokiem utkwionym w smartfonie, zwłaszcza że z zasięgiem krucho, ale tego, który potrafi wysłuchać i który sam nosi w sobie opowieść. W XXI wieku brzmi to nieco… magicznie. A jednak ta magia „dzieje się” naprawdę.