Marek Górynowicz: „ranek w Turczynie”, „Holender drewniany”
26 marca 2020
ranek w Turczynie
pod skulonym słońcembursztynowe konie stąpają za horyzonttylko im ufa wiatrbojąc się szczerości kobietmarzycielom wystarczy kawałek niebai kamienne schody donikądrzadko otwarte oknoz niedopałkiem codziennościw spadających obłokachnasze usta z koniczynkąbeztroski podmuch dniai ta cisza niemego szybowcasłowa ocierają się o stukotzgubionej podkowy
Holender drewniany
w dolinie zaginiony wiatrakprzegryzam ciastko uśmiechemprzecież odnalazłem wirujący dachna którym możemy gardzić światemtu nikt nie będzie zaglądał nam w ustakrzyczał promocjami i rozdawał talonymożemy kochać się dziś i zawszebyć jak wschód słońca pragnący dniabez końca zamieszkać w sobiemieląc noc i dzieńw rozmowie z Panem Bogiemofiarować odrobinę poezjii karafkę z winema winą obarczyć huraganyza ich chciwą dłońi rozdarte wargiw walce z wiatrakamiCZYTAJ WIĘCEJ...