Krystyna Konecka „Jane Stirling i Chopin”, „Fryderyk Chopin w Edynburgu”
27 marca 2020
Jane Stirling i Chopin
Przywiozła go do siebie. U kresu żywota.
Pianistka. Nieszczęśliwie w mistrzu zakochana.
„Jestem w Szkocji, tym pięknym kraju Walter Scotta”
– szeptał w liście do Polski. Wciąż oklaskiwany.
Deszcz. Mgła nieprzenikniona. I ta miłość ślepa.
Dreszcze. Koncerty. Konie poniosły urwiskiem.
„Kareta zgruchotana! Lecieliśmy w przepaść!”.
Fryderyk w Jane ramionach. Ten tylko raz. Wszystko.
Świadkował romantycznej panny dramatowi
zamek – imiennik. Gdzie o koronacji Marii
Stuart i syna dotąd śpiewają kamienie.
Wiatr nokturn „Niebezpieczny” podaje wiatrowi
z dedykacją dla czułej Jane o oczach sarnich
zwanej – któż dziś pamięta – „wdową po Chopinie”.
Fryderyk Chopin w Edynburgu
Przez deszcz, który i wtedy pejzaże rozmywał
ulic. Z zamkiem nad nimi. Zamkniętych w spiętrzone
„miasto przepiękne” – jak je pan Chopin nazywał –
szukam blasku nad miejscem. Tam jak w Glasgow, płonąc
w gorączce dawał koncert. A w chwili przyjazdu
rozpoznał na ulicy – któraż to?! – znajome
tony. I zajrzał w okno, gdzie czytając w gwiazdach
„grał mojego mazurka” muzyk niewidomy.
Za mgłą – Warriston Crescent. To tam do pokoju
na piętro był wnoszony w domu u przyjaciół.
Och, Jane, gdybyś przeczuła… Świadom swego stanu,
bezbronny wobec aury, zapytywał: „Moja
sztuka gdzie się podziała?” w bezbrzeżnej rozpaczy…
Jest tu nadal – odpowie echo fortepianu.
CZYTAJ WIĘCEJ...