Proszę pani
1.
– Skąd masz pewność, że to ona jest sprawcą tej zbrodni?
– Mojdejcą, psze pani. Ona jest mojdejcą. Tylko ona była w klasie, gdy ktoś zniścił Cynamonka.
– Krzysiu, a może narysujesz Cynamonka jeszcze raz? I dzięki tobie odzyska utracone życie?
Marta wielokrotnie zastanawiała się, dlaczego wybrała ten zawód. Mogła zostać kasjerką albo pilotką. Mogłaby teraz unosić się gdzieś wysoko ponad ziemią, z dala od tych małych, niewychowanych gamoni. Mogłaby. Rozważania nie potrwały jednak zbyt długo, bo z tego bujania w obłokach wyrwał ją przeraźliwy krzyk Stasia, któremu Władzio wrzucał właśnie małe, różnokształtne klocki Lego do majtek.
– Władziu, zostaw Stasia. Żuczku, klocki służą do budowania, a nie do...
– Ależ proszę pani. Staś powiedział, że był w toalecie i postawił kloca. Ja doprawdy nie wiem, co to miało znaczyć, ale chciałem uzupełnić mu ubytek klocków. W majtkach.
Gdyby ktoś zapytał Martę jeszcze raz, czy zgodzi się na bycie wychowawczynią w zerówkach, zastanowiłaby się ponownie. Na pewno nie zgodziłaby się na przyjmowanie do jej klasy jakiegokolwiek nauczycielskiego dziecka, a już na pewno nie zgodziłaby się na Stasia, syna Bogusi Majewskiej, najbardziej wymagającej polonistki wszechczasów. Jednak mleko się wylało. Za późno na te dywagacje, gdy dwudziestka dzieci kręci się po sali, szukając co by tu zmalować.
Z opresji wyrwał Martę dzwonek. Jak dobrze, że to już koniec na dziś. Ustawiła maluchy w pary, wyciągnęła Marysię spod ławki, bo ta wystraszyła się dzwonka (oczywiście Marysia, nie ławka, ławka stała niewzruszenie), rozdzieliła Patryka i Miłoszka, bijących się o stanie w parze z Izunią i, nareszcie, oddała dzieci do świetlicy. Dobrze, niech się Gabi, świetliczanka, teraz martwi o te maluchy. Zaraz zaczną przychodzić po nich rodzice i będzie miała trochę spokoju.
CZYTAJ WIĘCEJ...