Wbrew schematom
Jeśli przejrzymy listę nazwisk Polaków, którzy zdobywali najwyższe górskie szczyty i wytyczali nowe drogi, okaże się, że przeważają mężczyźni. Możemy oczywiście przyjąć, że to kwestia siły i umiejętności z domieszką szczęścia, które w górach zdaje się odgrywać sporą rolę, ale Agata Komosa-Styczeń zwraca uwagę na jeszcze jedną, potencjalną przyczynę takiego stanu rzeczy – droga kobiet, pragnących zdobywać wysokie góry, była przez lata usłana… ograniczeniami, wynikającymi z przypisanej im roli społecznej i głęboko zakorzenionych w patriarchalnym społeczeństwie schematów. Stąd pomysł, by pokazać z czym musiały się mierzyć i opowiedzieć o górskich doświadczeniach z ich perspektywy. Tak powstały Taterniczki.
Grafika Magdaleny Wilczyńskiej z PLSP w Supraślu
Pierwszą udokumentowaną wyprawą rekreacyjną w Tatry, była podróż Beaty Łaskiej – szlachcianki, wychowanej na dworze królowej Bony i kochanki Zygmunta Jagiellończyka (później Zygmunta I Starego) – w 1565 r., jednak prawdziwy rozwój turystyki tatrzańskiej przypada na koniec XVIII i XIX wiek. W 1858 r. Maria Steczkowska napisała pierwszy tatrzański przewodnik, zachęcający dziewczęta do odkrywania Tatr. Pierwsze taterniczki zmagały się nie tylko z trudami wspinaczki, ale też ze stereotypami, np. spodnie, które zdarzało im się nosić w górach, w Zakopanem wywołałyby skandal. Ponadto część mężczyzn była zdania, że kobiety są zbyt słabe na górskie wyprawy i że to zwyczajnie „nie przystoi”. Tradycyjne przekonania i kąśliwe uwagi nie były jednak w stanie zatrzymać pań, zafascynowanych Tatrami. W 1908 r. Helena Dłuska i Irena Pawlewska jako pierwsze w historii zdobyły szczyt (Szczyrbski Szczyt) bez męskiego towarzystwa. Momentem przełomowym było włączenie kobiet do Sekcji Turystycznej Towarzystwa Tatrzańskiego w 1910 r. Mogłabym tak długo, bo opowieści przytaczane przez Agatę Komosę-Styczeń są doprawdy niezwykłe, a lekkość pióra autorki sprawia, że Taterniczki czyta się z ogromną przyjemnością. Komosa-Styczeń przywołuje sylwetki kobiet, które zapisały się w „wysokogórskiej historii”, pomagając utorować drogę do zdobywania szczytów i eksploracji gór, kolejnym pokoleniom Polek. Znajdziemy tam m.in. opowieści o Zofii Radwańskiej-Paryskiej – pierwszej ratowniczce TOPR-u i przewodniczce, o grotołazce i taterniczce – Zofii Steckiej, dr Ditcie Kicińskiej – pionierce speleologii, ale także „gwiazdach” pokroju Wandy Rutkiewicz, Haliny Krüger-Syrokomskiej czy Anny Czerwińskiej. Jednym z największych atutów tej książki jest to, że przez pryzmat życiorysów, pojawiających się chronologicznie, widzimy jak zmieniała się pozycja kobiet w społeczeństwie, jak zwiększała się ich samodzielność i dostęp do sfer, zarezerwowanych do tej pory dla mężczyzn. Kolejny mocny punkt, to wspaniale oddany klimat lat 60. i 70. – trudy szkolenia, czas wspólnie spędzany w schroniskach, radości, romanse, przyjaźnie, poczucie że choć brakowało sprzętu, bywało chłodno i głodno, to liczyła się pasja i więzi międzyludzkie. Na tle tych wspomnień, współczesność wypada raczej blado: wszechobecna dostępność kursów i wypraw nie przekłada się na solidne przygotowanie do wspinaczki – niegdyś wymagania wobec kursantów były znacznie wyższe, trudniej dziś o przyjaźnie – jesteśmy nastawieni na siebie, na indywidualne wyniki. Nie sposób nie docenić warstwy ikonograficznej tej publikacji, archiwalne zdjęcia polskich taterniczek przenoszą nas na chwilę w czasie, pozwalają dostrzec zmiany w wyglądzie czy wyposażeniu, podejrzeć warunki panujące podczas wypraw. We wstępie Agata Komosa-Styczeń pisze o tym, że wiele osiągnięć przedwojennych zdobywczyń górskich szczytów nie zostało nigdzie odnotowanych, ponieważ wychowane w patriarchalnym społeczeństwie nie walczyły o miejsce należne im w historii. Część wybitnych taterniczek nie dała się nawet namówić na rozmowę, od jednej autorka usłyszała wprost: „(…) kiedyś nie epatowało się tak własnymi osiągnięciami” (s. 10). XXI wiek przyniósł kobietom swobodę wyboru i łatwiejszy dostęp do dyscyplin jeszcze sto lat temu postrzeganych jako męskie. Okazuje się jednak, że nadal spora część pań boryka się z brakiem wiary we własne umiejętności, niskim poczuciem własnej wartości, bywa, że odbijają się od ścian hermetycznego, męskiego środowiska. Potwierdzają to rozmówczynie Komosy-Styczeń, choć jednocześnie warto zaznaczyć, że nie wszystkie zgadzają się z tezą „kobiety mają trudniej”, jaką zdaje się stawiać autorka na początku książki. Spora grupa mówi o olbrzymim wsparciu, jakie otrzymały od kolegów i partnerskim traktowaniu. Sięgając po Taterniczki, obawiałam się nieco, że trafię na leksykon naszpikowany suchymi faktami, tymczasem otrzymałam nie tylko porcję wiedzy, ale też fascynującą opowieść oraz impuls do przemyśleń na temat ograniczeń, jakie mamy w głowach i jakie próbuje nam – kobietom – narzucać część społeczeństwa. Justyna Sawczuk – redaktor naczelna nieregularnika „Epea. Pismo literackie”. Współpracowała z „Kurierem Porannym” oraz białostockim ośrodkiem Telewizji Polskiej. Prowadząca spotkania autorskie, blogerka i vlogerka. TEKST W FORMACIE .PDF ZNAJDZIESZ TUTAJ
Wydanie dwóch numerów nieregularnika „Epea. Pismo literackie” w 2022 r. dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego. PRZECZYTAJ TAKŻE: