O odmianach, składni i zdumieniu słów kilka
W poprzednim numerze „Epei” swoje refleksje zakończyłam słowami: Język to nasze dobro narodowe, musimy dbać o jego poprawność, piękno i bogactwo. Nie zaśmiecać go błędami, wulgaryzmami, nie kaleczyć, nie zubażać. Dzisiaj chcę zacząć od zasygnalizowanego problemu wulgaryzmów, które po 1989 roku legalnie rozbrzmiewają z ekranów telewizorów, krzyczą ze szpalt czasopism, ze stronic książek, nadmiernie rozgościły się nawet w poezji (choć słowo to powinno kojarzyć się raczej z tym, co piękne i wzniosłe). Dawniej to karczemne, rynsztokowe, uliczne, nieparlamentarne, niesalonowe słownictwo, jak wskazują synonimy, można było usłyszeć tylko na ulicy, w karczmie, ale nie na salonach, nie w parlamencie.
CZYTAJ WIĘCEJ...